Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się pańskich pokłonić. Podnieśli potem ręce do góry, wołając:
— Witaj! miłościwy panie! Witaj zbawco nasz!
Kapłana ujrzawszy król, ruszył się natychmiast ku niemu, schylając do ucałowania ręki jego z pokorą, i prosząc o błogosławieństwo.
Rozrzewniony starzec, krzyż zakreślił nad pochyloną pana głową.
— Bóg zwycięztwa niech będzie z tobą — zawołał.
Po nim przystąpił Belina do ręki pańskiéj, który zawsze do wiernych sług królowéj i syna jéj należał.
— Dzieckiem cię widywałem, panie — odezwał się — a oto mi dziś przychodzisz aniołem wybawicielem.
Bez ciebie żywot mój, wszystkich moich, stare domostwo i ubóstwo moje całe, stałoby się téj czerni łupem. Bądź błogosławiony panie!
Napróżno potém zapraszał stary króla pod ocalony dach dla spoczynku, Kaźmirz zawczasu objawił wolę swą, aby oblężeni wolni byli od wszelkiéj załogi. Powtórzył więc Belinie obietnicę późniejszego przybycia.
Cisnęli się i otaczali Kaźmirza wszyscy, całując ręce i kraj szaty, nie mogąc się nasycić widokiem tego pana, który przynosił krajowi nadzieję pokoju... Wszystkie te oznaki przyjmował młody