Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gwar pod namiotem się stał taki, iż słyszéć już nic nie było można, Trepka więc stary, którego tu niby jako wodza szanowano i słuchano, począł kijem bić w ziemię i w stare dłonie plaskać by się uciszono. Inaczéj by się nic od Wszebora dowiedzieć nie było podobna.
Dopiero go starzec, ogromną swą siwą brodę pogładzając, począł pytać, zkąd szedł, jako się uratował, czyby co o innych nie wiedział?
Doliwa o swoich nieszczęściach rozpowiadał im, od wyrwania się z gródka, spotkania z Lasotą w Gdeczu, aż do przybycia do Olszowego Horodyszcza. Nie przywięzując wagi wielkiéj do wyratowania niewiast z Ponieca, pominął je w opowiadaniu Wszebór. Dopiero, gdy począł o przyjęciu u Beliny mówić, z liku osób niewiasty się okazały.
Zaczęto pytać jakie były, i Doliwa mianował panią Spytkową, z córką Katarzyną. Nazwisko to wymówił ledwie, gdy z za starego Trepki, z ziemi, na któréj ktoś kożuchami i opończami otulony leżał, głos wielki się podniósł.
— O chwałaż Panu na wysokościach!
Wszystkich oczy w tę się stronę obróciły, gdzie z trudnością, jakby z powijaczów się uwalniając, blada twarz i ręka żylasta się ukazała... Z pod chust zakrwawionych, które głowę całą obwijały, twarzy téj ponuréj a smutnéj, ledwie okrawek widać było. Jedno oko krwią zaszłe,