Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mąż był nierosły, barczysty, gruby, z oczyma, które z pod brwi ledwie widać było, śmiały a nie baczący wcale na dostojność, w jaką się Masław przybierał. Na równi z nim chciał stać i z pychą téż a dumnie mu odpowiadał. Nowy kneź potrzebować go musiał, bo choć mu się czasem twarz krzywiła i drgała, znosił to obejście się z nim cierpliwie.
Niekiedy oczyma rozglądał się po swym dworze. Szło mu o to, ażeby się on w oczach prusaków pańskim wydawał, wszyscy téż jak na uroczystość strojni byli i zbrojni.
Niewiast, starym obyczajem w izbie nie było.
W końcu stoła usadowiwszy się Masław, Kunigasa posadził przy sobie, czerwone mu téż sukno podesławszy. Przed niemi dwoma misy postawiono srebrne, a że ich na inne stoły nie starczyło, glinianemi się i drewnianemi przy nich posługiwano.
Wszeborowi Masław u drugiego stołu miejsce naznaczył, aby tam gospodarzył.
Krom prusaków, którzy głosy podnosząc, jeść i pić poczęli swobodnie, reszta dworu Masławowego, wedle przykazania pańskiego pewnie, zachowywała trwożliwe milczenie. A że do tego nie byli przywykli, tu i owdzie wyrwał się okrzyk, to śmiech dziki, groźném wejrzeniem zahamowany. Nie szła raźno posługa, plątali się ludzie i popychali, za drzwiami wybuchały groźby, hałasy i jęki; lecz byłaby uczta przystojnie się skończyła, gdyby