Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myślisz, że ja ci dam czynić co zechcesz przeciwko méj woli?
Nad dzieckiem mojém mam prawo życia i śmierci, słuchać musisz i uczynić co każę...
Dobrogniewa oczyma i ruchem rąk potwierdzała mowę ojca — Włast milczał.
— Kajaj mi się zaraz, a bądź posłusznym — chrześcianinem ci nie być... Szczenię wolę przybrać za dziecko.
— Ojcze a panie — odezwał się Włast — usłucham rozkazu twojego we wszystkiem, lecz wiary się nie wyrzekę, a co mi mój Bóg każe, uczynię choćbym miał życie dać.
Luboń w krwawą twarz dał mu bezlitośny policzek... W téjże chwili poczuł na dłoni ciepłą tę krew własnego dziecięcia, i wzdrygnął się. Hoża obejmując brata rękami płakała... Stary z gniewu drżał i rzucał się, babka pięściami ciągle wnukowi groziła i powtarzała:
— Sobaka!
Włast stał na nogach się chwiejąc — milczący, z głową spuszczoną.
— Będziesz posłusznym — wołał Luboń — lub zginiesz psie niewierny.
— Czyń co ci się podoba ze mną — odparł Włast — jestem w mocy twojéj...
W pierwszéj chwili Luboń z gniewu chciał zawołać na pachołków i siec nieszczęśliwego, już bełkocząc poczynał dawać rozkazy, gdy Hoża do