Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy u słowian w pogaństwie jeszcze żyjących, niewiasty tylko jako sługi i gospodynie przy biesiadach się ukazywały, tu już obyczaj chrześciański i rycerski zaprowadzonym był i przedniejsze niewiasty a panie, wespół z rodziną zasiadały. Prawo to, choć nie wszędzie zaprowadzoném było, po dworach książęcych już ze czcią dla niewiast wchodziło razem.
Gdy z jednéj strony Bolko wiódł polańskiego księcia do stołu, z drugiéj wchodziła gromadka niewiast skromna, wśród których znalazł Mieszko tę, któréj szukał.
Nie myślał jednak wcale dać poznać Dubrawce, iż pamiętał o niedawném spotkaniu nad Wełtawą, udał jakby ją pierwszy raz zobaczył. Kniahini mniéj trwożliwa, uśmiechała się patrząc na gościa i mierząc go śmiałemi oczyma, poniżéj miejsce swe zajęła.
Ojciec wskazał gościowi córkę, któréj dwie starsze panie towarzyszyły. Oczyma tylko jednak rozmawiać mogli kneź i Dubrawka, gdyż stary Bolko, zajmował się gościem mocno. Miód i wino podawano obficie, pić było potrzeba, a starzec po pierwszym kubku, rozgrzany poweselał widocznie. Cicho się plotła rozmowa otwarta i raźna a rubaszna, obyczajem wieku.
Bolko spytał gościa o żonę.
Zmilczał zagadnięty.