Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Téj nowéj wiary niemieckiéj jestem ciekawy... Ty ją znać musisz... Mów mi o niéj. Wszak Bóg ich Chrystus się zowie?
— Tak, miłościwy panie — począł Włast zwolna (pytanie to rozradowało mu duszę). — Tak, Chrystus był Bogiem na ziemi, i powrócił do niebios, zkąd zstąpił na nią. Zszedł on, by nowe prawo przyniósł z sobą i zaszczepił go krwią swoją pomiędzy ludźmi...
— Tak... wiem... był zabity... zamęczony... — rzekł Mieszko.
— I zmartwychwstał!.. — dodał Włast.
Kneź usłyszawszy to, podniósł nań oczy z wyrazem niedowierzania i przestrachu.
— I czynił cuda wielkie? — zapytał cicho.
— I czyni je ciągle... — dokończył Włast.
Mieszko, jakby własnego lękając się głosu, oczy zwrócił na mówiącego i odezwał się cicho bardzo.
— Tyś chrześcianin?
Serce silnie uderzyło Włastowi.
Pomimo że głos ten nie był, a przynajmniéj nie wydawał mu się groźnym, nie mógł być pewien, czy przyznając się, nie wyda na siebie wyroku śmierci. W téj chwili osłabienie ducha na myśl mu przyszło, jakby dla uniewinnienia kłamstwa, trzykrotne Piotrowe zaparcie się Mistrza... drgnął, odpychając to jak pokusę nieczystą i wnet mężnie, zwyciężając niemoc i obawę, rzekł.