Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 099.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starszyzna wojskowa daléj téż siedziała w lasach, po dworach swych i gródkach, nad brzegami rzek i jeziór osadzonych.
Przyboczny dwór pański równie był mnogi, dla okazałości i wygody. Co najdoborniejsza młodzież stała u boku knezia, mieszkając w podwórzach grodowych. W głębi oddzielone od téj części, pod pilną strażą i zawarciem, siedziały żony pańskie i służba ich niewieścia.
Życie tu wiodło się obozowe więcéj niż dworskie, wojacze, bo każdéj godziny wszystko pogotowiu być musiało siadać na koń i lecieć, gdzie o niebezpieczeństwie od nieprzyjaciela znać dano.
Czasem téż, gdy wieść przyniesiono, że niemcy się nad Łabą pospali, albo na Pomorze bezpiecznie wtargnąć było można, gdy jaki wódz a książątko przywlokło się o pomoc prosząc i prowadzić obiecując, z dnia na dzień ruszało z grodu co żyło, ledwie w nim garść na obronę zostawiwszy. Dniem i nocą bieżono nad granicę, za rubieże dla łupu i postrachu.
A powracano różnie, raz z łupem i radością wielką, z niewolniki w łyka powiązanemi, czasem nocą w garści małéj, pokrwawionéj, za którą się zawstydzone kupki wlokły powoli.
Bywało różnie, chociaż za Mieszka lepiéj się szczęściło, bo był i mężny i przebiegły wielce, na lada słę[1] posłuch nie kwapił, dobrze ważył nim się porwał.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – się.