Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z pańską miną, głowę do góry wzniosłszy jechał, uśmiechając się wesoło.
Odziany był płaszczem lekkim, a na sobie miał odzież letnią, ale naszywaną bogato, i pas cały nabity złotemi ozdoby i pióro białe u czapki. Miecz téż u pasa w pochwie złotéj wisiał, sadzonéj kamykami drogiemi. Na koniu siedzenie było purpurowe, lice takież w ręku. Poznać w nim łacno mógł każdy wojaka, tak na koniu bezpiecznie siedział i wiódł go, ani się nim troszcząc, choć siwy mu się rwał i zżymał. Mieszko w saméj był sile wieku, dorodny i urodziwy, brodę miał ciemną postrzyżoną, włos piękny, długi, spadający na ramiona, oko choć ciemne, szafirowym blaskiem jaśniało, zarazem siłę wyrażając i dobroć, i radowanie się życiu a wesele. Usta podobnież rumiane, wydatne, wyraz miały męzkiéj dobroci i zdały się stworzone, by smakowały we wszystkiém, co im świat jako panu podawał. Choćby na sobie nie miał oznak dostojeństwa, poznałby już w nim każdy pana i władzcę, nawykłego do rozkazywania, pewnego, iż mu wszyscy posłusznymi być muszą, a okraszającego swą siłę dobrodusznością i miłością.
Piękna twarz Mieszka, rumiana, świeża, oko pełne, czoło białe, pociągały ku sobie, ale czuć było w nich, że gdy je oblał płomień gniewu, strasznie się zmienić mogły i stać groźnemi. W wejrzeniu téż nie wszystko się wypowiadało, co było