Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochrzczonych i wyznających potajemnie Chrystusa, ale kryć się z tém musieli, gdyż tłum i lud zamieszkały po lasach i w głębinach kraju staréj wiary uparcie się trzymał.
Podejrzliwie patrzano na ochrzczonych i tych, co się od świąt i obchodów bałwochwalskich wyłączali.
Neofitów téż wielu, choć ukryte krzyżyki nosili pod koszulami na piersiach, z obawy prześladowania, szli razem z innemi do ofiar na uroczyska, do świątyń i odbywali obrzędy zwykłe, mięszając z sobą dwie wiary, i zapominając z kolei to jednéj, to drugiéj. Duchowieństwa nie było stałego, coby w wierze utwierdzać mogło, przychodzili kapłani z Morawii, z Czech, z nad Łaby, apostołując pocichu i obawiając się osiedlić tu stale.
Na dworze Mieszka panował obyczaj pogański, a obok kneziowskiego grodu, stała tuż świątynia... i w niéj stanice z postaciami bogów opiekunów. Nie jeden raz tam zaszła i wieść i apostołowanie nowéj wiary, Mieszko słuchał sam nasam ciekawie opowiadań o potędze kneziów i panów co się ochrzcili — ale czy się lękał, czy wzdragał surowości obyczaju chrześciańskiego — do nawrócenia jeszcze nie okazywał ochoty.
Ci co się byli ochrzcili, uchodzili za zdrajców i niemieckich przyjaciół, a lud niedowierzając im, stronił od nich i czyhał tylko na zręczność pozby-