Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiercy szanowali w nim nieustraszone męztwo i niezmożoną niczém cierpliwość a niewyczerpaną dobroczynność.
W ubogiéj swéj sukni czarnéj, z kijem w ręku mógł bezpiecznie przebiegać najodleglejsze, najzapadlejsze kraju zakątki, gdzie się nikt inny dojść nie ważył.
W ręku przy lasce, na któréj się podpierał, miał zwykle siekierkę małą, nie dla obrony od napaści, ale aby móc naprędce wyciosać krzyżyk i postawić go wszędzie, gdziekolwiek znalazł jakiś znak dawnego bałwochwalstwa. Nie zrażało go to, gdy drugi raz na to miejsce przychodząc, pierwszéj swéj pracy nie znalazł śladu. Siadał ciosać krzyż swój nanowo i wbijał go w tém samém miejscu. Czasem po dwa i trzy razy musiał podnosić to znamię, nim się ono nareszcie ostało. Zabobonny lud przypisywał cudowi to powracanie krzyża, a cudem była tylko święta cierpliwość nieznużonego apostoła.
W miejscu gdzie był dwór i kaplica spalona, O. Matja pobudował mały kościołek, a tam gdzie była owa jama, w któréj naprzód ojciec go więził, późniéj czasu pożaru Jarmierz zdołał go ukrytego ocalić, wymurował sobie za życia grób, do którego często zaglądał.
Do tego kościoła chodził z Poznania pieszo, często w nim długie spędzając godziny. Stroił