Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się[1] odpływającym tłumom, które po ulicach miasta, w podwórcach pałacu i drzwiach domostw znikały.
I im wreszcie pora była odchodzić do obozu, gdyż do oblicza cesarskiego nie przystępował nawet z daleka, kto chciał. Poszli więc w milczeniu, nie mówiąc nawet do siebie, i dostawszy się do bramy, znaleźli się na obozowisku. Tu paliły się latarnie, gdzieniegdzie pobrzękiwała muzyka i mimo żałoby odzywały się śpiewki, rżały konie, a okolica przypominała przeddzień bitwy, gdy się wojsko położy napół, wpół czuwa, aby nazajutrz do boju gotowém było.
Mieszko ścisnąwszy szwagra, nie mówiąc słowa o tém, co widział, pod swoim namiotem legł na spoczynek.





  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; dwa razy się.