Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mieszko z nim połączył, by jadąc w jego orszaku, mniéj jeszcze oczów zwracał na siebie. Tak się téż stało i skromnie w poczet czechów się wmięszawszy z ludźmi swojémi, chętnie zgodził się kneź na podrzędne stanowisko, Bolkowi dając pierwszeństwo.
Chociaż w tym roku, napływ na dwór cesarski mniejszym był może, niż w innych latach, zawsze jeszcze był dość znacznym, aby dać pojęcie o potędze cesarza Ottona. W murach miasta, na zamku, cesarz zaledwie i najbliżsi go z rodziny i dworu, a najdostojeńjsi z duchowieństwa, arcybiskupi książęta Kolonii, Krewiru, Moguncyi, pomieścić się mogli — reszta gospody sobie pod namiotami w polu szukać musiała nad obu ramionami Body.
Poczty pańskie, niemal wszystkie do koła, na równinie i stokach wzgórzów otaczających, rozkładały się obozami, a namioty różnobarwne, szałasy i budy, wielką już przestrzeń zajmowały... Gdzieniegdzie po nad niemi powiewały małe chorągiewki z przeróżnemi znaki. Wśród ciżby wojskowych i ciurów, tłum najróżnorodniejszych handlarzy, kupców, kuglarzy i posługaczy roił się wykrzykując i nawołując. Bliżéj bramy miasta, przy wozach okrytych, kupcy z Wenecyi i Amalfi dobijali się wnijścia dla sprzedaży... Na tysiące liczyć było można poczty panów, które już Bolka i Mieszka poprzedziły, tak, że chcąc sobie dogo-