Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i mieczów téż nie brakło... Żelaza miano obficie i łatwiéj nabywać je było, w nadworskich[1] miastach handlowych. Wojny z niemcami dostarczały go także...
Skarbiec Mieszków nieustępował najzasobniejszym, i niewyczerpywał się ale powiększał... Na Czechach widać wprawdzie było ogładę jaką im ściślejsze z cesarstwem i zachodem stosunki przyniosły, ale w wojsku Mieszka więcéj było starego słowiańskiego ducha i resztek tego tajemniczego świata, który téż w sobie miał wyrobione długiemi wiekami życie...
Wśród wrzawy trąb, rogów, okrzyków i śpiewów, wjeżdżała na nową swoją stolicę Dubrawka, tak niewzruszonym umysłem i ciekawemi oczyma mierząc ją, jak owego wieczora nad Wełtawą nieznajomego jéj jeszcze przybysza, który za męża był dla niéj przeznaczony.
Z okna swojego dworca, oczyma zazdrosnemi może i załzawionemi przypatrywała się Górka téj nowéj pani... przeciw któréj wyjść nie śmiała... U drzwi dworu zsiadłszy Mieszko podał rękę żonie i wprowadził ją do wielkiéj izby biesiadnéj. Tu stali panowie jego, poważne starce z siwemi brody i dorodni mężowie pokłonami witając panią, z góry spoglądającą na nowych poddanych swoich...
Skromny dworzec drewniany ubogo się musiał wydać kniehini, do murowanych ścian nawykłéj,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – nadmorskich.