Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dać sie[1] im uciskać... Dziki to naród, wojowniczy, ale straszny... Musieli się na nich wszyscy niemcy zebrać do kupy nad Lechą, aby zwyciężyć... a w domu oni niezwyciężeni... Tobie tam panować przystało i królować...
Górka nie odpowiedziała nic, bo niewieście naówczas, choćby rodu pańskiego, swojéj woli mieć się nie godziło. Mieszko mówił napół do niéj wpół do siebie, uśmiechając się myśli swéj.
— Nie obawiaj się, brat ci krzywdy uczynić nie da, a jeśli z domu jego wyjdziesz, nie pożałujesz zamiany... Od téj wiary nowéj, którą niemcy swoją zowią, nie obronimy się już. Zewsząd nas ogarnia... panuje wszędzie... wojować z nią nie można... ale przyjąwszy ją, nią wojować będziemy choćby z cesarzem...
W sprawie wiary Górka nie miała pono tak samo woli, jak w sprawie własnego losu; słuchała wiedząc, że uczynić będzie musiała co każą. Westchnęła tylko, bo ją straszono surowością chrześciaństwa.
— Wiara to straszna!.. — wymówiła pocichu.
Brat nie odpowiedział długo.
— Gdyby w istocie taką była, czyżby ją tylu ludzi mogło wyznawać?.. — rzekł po namyśle.
Zamyślił się i westchnął, może mu na pamięć przyszły dawne gody i swoboda, lecz nie rzekł nic.
Siostrę pogłaskał po twarzy i zwolna wysunął się z dworu.


  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – się.