Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 074.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chrześcianie zemsty nie znają... nauka nasza nieprzyjaciołom nakazuje przebaczać i kochać ich... Błagam was...
Mieszko rad był może, iż się od narażenia narodowi w chwili téj uwolni, więc gdy Włast prośby powtarzał, ręką skinął i rzekł mu.
— Czyńże z niemi co sam chcesz...
Nie tracąc chwili, Włast poszedł do ciemnicy, w któréj Wargę i towarzysza jego zamknięto. Gdy mu wrota do tego lochu w wałach wygrzebanego otworzono, ujrzał dwu dziadów leżących na ziemi, którzy go wzrokiem dzikim powitali milczący. Warga go poznał i nie wątpił, że wydany na pomstę Włastowi dozna strasznego losu. Nie ruszył się więc nawet, na wszystko będąc gotowym.
Włast się zbliżył.
— Za cóżeście pod moje domostwo ogień podłożyli? — zapytał.
Starcy dwaj popatrzyli długo na siebie, jakby się oczyma radzili, co odpowiedzieć mają. Po chwili Warga zamruczał.
— Co się pytasz? rób swoje...
— Nic wam złego nie uczyniłem — odezwał się Włast — ślepi jesteście i nie wiecie, co robicie, ani za co mnie prześladujecie... Wy uczyniliście mi krzywdę — dodał — ja wam za nią płacę dobrém i wyprosiłem u knezia, że mam prawo wypuścić was na wolę... Idźcie i uchodźcie...