Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szydersko — szczególny do wdów pięknych a bogatych smak mieli... O mało potém nie przypłacił za piękną Adelajdę drogo, boć mu się syn własny zbuntował, bojąc, aby z nowego małżeństwa dzieci mu nie odebrały części dziedzictwa...
— Czemuż o tém nie mówicie raczéj — odezwał się duchowny — jako ten pan nasz wielki, bohaterski, mężny, jakiemu równego cnotą i odwagą nie mieliśmy, potrafił zmódz zbuntowanego syna, zwyciężyć Berengarego i złamać wszystkich nieprzyjaciół swych, a precz odżedz Ugrów i państwa granice rozszerzyć i nad Rzymem, stolicą świata, zapanowawszy, cesarską uwieńczyć się koroną...
— Mój ojcze — zawołał Wigman — póki człek żyje, sprawa to nieskończona... Miłościwy cesarz dwa razy do Rzymu chodzić musiał robić porządek, jednych ze stolicy apostolskiéj zrzucać, a drugich na niéj sadzać... Kto wie, co jeszcze będzie?
— Niech nas Bóg uchowa, by gorzéj lub inaczéj być miało! — zawołał graf Gozbert.
Wigman się uśmiechnął chytrze.
— Tu jeszcze na wschodniéj granicy dużo do roboty zostało — rzekł. — Czeski Bolko wprawdzie nam na Ugrów pomógł, ale to jego była sprawa tak dobrze jak nasza, a kto wie, z kim jutro trzymać może?.. Nie przysiągłbym, że z Ugrami na nas pójdzie... Ze Słowiany téż, ile ich jest, roboty dosyć i na długo...