Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podnosili głowy — omijano ich, lecz nikt nie śmiał się przeciw nim porywać.
Wiedzieli wszyscy, że Włast na Krasnéjgórze, w komorze téj, w któréj zmarł ojciec jego, urządził był ołtarz i rodzaj kaplicy. Była ona zamkniętą i niedopuszczano do niéj tylko tych, co już chrzest przyjęli, a do progu tych, co się do niego przysposabiali — lecz służba ciekawa przez szpary zbadała, że tam stał nakryty stół z krzyżem, dwoma świecznikami i kielichem w pośrodku... naczynie miedziane z wodą i rozmaite przybory, których użytku nie rozumiano. Złocistą deskę na ołtarzu pokazywano jako Boga, do którego się chrześcianie modlili.
W pewne dnie, zjeżdżali się różni ludzie z daleka i odprawiało się tu coś tajemniczego, bo choć Jarmierz stał na straży i zbliżyć się nie dozwalał czeladzi — podsłuchano śpiewy zdala...
Ukryci w krzakach starzy dziadowie wróżbici, zapamiętywali twarze i nazwiska tych, co tu przychodzili i przyjeżdżali, na przyszłą zemstę ich znacząc...
Nie porywano się jeszcze na nich jawnie, lecz wszyscy ci nowi chrześcianie na śmierć skazani byli, a dwory na spalenie.
Jedna z rodzin najdawniéj nawróconych, Pomianów straciła już była najstarszego, głowę domu, którego w lesie niewiadoma ręka dościgła. Znaleziono go z włócznią w piersi martwego na