Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rodzic jego. Odmówił potém modlitwę, któréj konający słuchał z wytężoną uwagą, był to Ojcze nasz słowiański... Z ostatnim Amen, jak do snu zamknęły się powieki Lubonia i ręka, którą syn trzymał w dłoniach, stygnąć zaczęła...
Włast z piersi własnéj zdjął krzyżyk i położył go umarłemu w rękach, które stężały objąwszy ten znak zbawienia... klęknął potém i modlić się zaczął.
Na modlitwie zastał go Jarmierz, który w ciągu tego czasu ład na nowo zaprowadzał w zburzonym domu i czeladź grozą do posłuszeństwa przymusił.
Szło teraz o pogrzebanie zwłok starca chrześciańskim obrzędem. Naówczas już obyczaj palenia zwłok, chociaż się utrzymywał, nie był obowiązującym. Wielu przykładem sąsiednich chrześcian, woleli mniéj kosztownie grzebać zwłoki. Składano je wszakże na uroczyskach, zgliszczach i polach wśród lasów, gdzie dawniéj były żalniki... Włast nie mógł pogrzebu uczynić uroczystym, boby musiał zachować przy nim stare obrzędy pogańskie; poświęcił więc część lasku za domem jako „rolę Bożą“ dla przyszłych chrześcian, i tam w cichości jednego Dobrosława tylko uprosiwszy, przy modlitwie, którą sam odprawił, pogrzebał zwłoki ojca. Działo się to potajemnie, z obawą, i nie bez przeczucia następstw jakie