Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tyle razy czułam w sercu chłód jakby się sztylet do niego przedziérał, jakby uciekało życie — I napróżno chciałam się rozerwać, rozweselić, zadurzyć — ciągle Staś wesół, niepamiętny na mnie stał mi na myśli, ciąglem go widziała, ciągle płakałam. C’est au point, że Hrabia aż zobaczył łzy moje, piérwszy raz w życiu i o ich przyczynę zapytał.
— Cóżeś mu odpowiedziała?
— A! już teraz niepamiętam — zawołała Hrabina — Ale powiédz mi, powtórz sto razy, zapewnij, żeś mi powrócił jak pojechałeś, moim, tylko moim Stasiem —
— Juljo — wybąknał Stanisław zmięszany, inaczéj, nie byłbym ci się pokazał —
— Powtórz mi jeszcze!
I to mówiąc modliła się do niego, błagała go, klęczała duszą przed nim —
— O! bo to moja ostatnia pociecha w życiu, to moja miłość ostatnia. A gdy ją stracę — pójdzie z nią życie, ja czuję — Ty byś mi niechciał odebrać życia, Stasiu —