Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czego innego i lada chwila rozpacz zajrzy w oczy. Biédny człowiek!
Ten, który z nim rozmawia to nauczyciel domowy, przybyły na kontrakty dla wynalezienia sobie miéjsca którego szuka napróżno — Utrzymuje on, że umié doskonale po francuzku, niemiecku, łacinie, matematykę, rysunki, muzykę i wiele innych rzeczy. Nieszczęściem nigdzie dłużéj nad miesiąc nie może wytrwać, tak nieustanne prześladują go intrygi, tak zażartych ma nieprzyjaciół!
Oba z malarzem zasiedli nad butelką czerwonego wina i pocieszają się opowiadając sobie, przygody kołatanego burzą życia — Szkoda że się do nich nie przyłączył ten w szaraczkowym surducie skrzypek, któremu wysokie wyobrażenie o swoim talencie, a mianowicie o doskonałém staccato, w którém tak słaby jest biédny Lipiński! — nie pomaga na świecie wcale. — Ciągle wybiéra się dać koncert w Kijowie ale wszystkie wieczory zajęte — Zresztą — powiada, niedbam o to — nie będą mnie słyszeli niegodni! bo to tu znawców niéma, a mógłbym skompro-