Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żylkiewicz osłupiał.
— Proszę JW. Grafa, o te 3,000 rubli, którem mu odał w téj chwili, — potrzebne do rachunku, bąknął cicho —
— Mogą się rachować w mojéj kieszeni, odpowiedział Hrabia — I wyszedł.
Pan Prądnicki wyszedł natychmiast z Żylkiewiczem, a Julja pośpieszyła za Hrabią.
— Cóż Julciu myślisz z interessami? spytał po chwili —
— Długi płacę wszystkie i biorę na imie moje — Rząd majątków odbiéram na siebie —
— A piéniądze daje Staś? co? spytał Hrabia leżąc na kanapie — Jak to dobrze miéć przyjaciół! dodał z uśmiechém poglądając na żonę —
— Julja zadrżała, spuściła oczy — niewiedziała co powiedziéć — wyjęła list odebrany z woreczka i podała go mężowi. On go przebiegł oczyma i z podziwienia osłupiał; potém porwał się z kanapy prędko —
— Wyśmienicie kochanie moje! A! co za szczęście! zawołał. Jesteśmy znowu bogaci! Jutro obiad na sto osób i szampana