Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wchodzisz na salę, któréj pilnuje Szwajcar ubrany paradnie. Nigdy zrozumiéć niemogłem czego ten Szwajcar pilnuje: jeśli porządku — to mógłby pójść spać, bo porządek na sali, jest rzeczą urojoną — jeśli broni wejścia — to pytam się komu?? Może też postawiono go tam dla zamykania drzwi — Jeśli tak zgoda, ale po cóż znowu ten ubiór paradny — Salę otaczają sklepy, napychają żydzi nie żydzi, panowie, ślachta, ubodzy, policjanci, ekonomowie bez miejsca i t. d. Daléj traktjer, muzyka czeska, wystawa składająca się z pięciu szkaradnych obrazów, dwa lustra na przedaż i resztki niedogryzionéj przez myszy bibljoteki. —
Tu znowu obija się o twoje uszy tysiące rozmów, dziwnie spotykających się z sobą.
— Co to ten obraz wystawia?
— To panie, dwóch starców i kobiéta
— Cóż to panie jest?
— Jak panu mówiłem —
— Aha! rozumidm —
— Historja powszechna za 15 groszy.