Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

klasztorne, summy pojezuickie, ordynacki pobór, długi familjne, prywatne, bank, prykaz, niedoimki skarbowe, processa zadawniałe — przestraszyć się potrzeba i zadziwić, jak właściciele utrzymać się przy nich potrafią. Spójrzmyż na właścicieli? alboż na nich znać położenie to?
Bynajmniéj. Oni są swobodni, oni gadają o swoich dobrach, żyją na skalę daleką wyższą, niżby powinni, niżby zdaje się pododobna — i tak idą do ruiny z pogodném czołem, powtarzając to nieszczęsne u nas znajome tylko nie opatrzne słowo
— Jakoś to będzie!
Widok naszego kraju; potwierdza to cośmy o stanie jego powiedzieli. Przejażdzka po nim, jest to przejażdzka po ruinach. Na około ruiny, ruiny wszędzie, gdzie spójrzysz upadek, zniszczenie, gruzy. —
Te zamki z których tylko stérczą kominy opalone, których wały porosły tarniną, to grobowce przeszłości, to nigdy już niemogące odżyć ruiny — Te świéższe gruzy pałaców, co wczoraj brżmiały weselem, a dziś