Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niepewna — ja wszystko wiém, ale ja się od niéj oderwać nie mogę — Pomyśléć nawet rozdzielić się — odjechać, porzucić jéj, niepodobna mi. Ona by umarła — a ja za nią.
August litościwie się uśmiéchnął.
— Poczciwy mój Stasiu, nie sądź z siebie o ludziach, tacy tylko jak ty, te rzadkie istoty zbudowane z miłości saméj i uczucia, umiérają gdy im niestanie kochania. Ale takich mało; to są meteory rzadko przebiegające po nad naszym światem. Gdybyś ty miał odwagę ją opuścić, oderwać się od niéj, ona by nieumarła, a ty byś był szczęśliwy. Ty byś znalazł inną —
— Inną! zakrzyknął Staś — nigdy —! nigdy! Dla mnie z tą miłością wszystko się skończy — Wiérz mi wuju, ja ją szczérze, ja ją całém sercem kocham.
— Temu od razu wierzyłem, odpowiedział wuj — Pojmuję nawet jéj przywiązanie, ale jak chcesz abym szacował kobiétę, co niedoświadczonego, młodego chłopca jak ty, wciąga w miłość bez przyszłości, co mu wydziéra jego nadzieje, jego szczęście, aby się