Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym panu do użycia póki tu będziesz, wyborne piano Streichera —
Staś nie wiedział co na to odpowiedziéć —
— Wszak pan pozwolisz, abym mu je przysłała?
— Ale pani —
— Pozwól mi pan przyjemności usłużenia mu.
Staś zmięszany ukłonił się; Hrabina żywo poprawiła loki i wstała z krzesełka. Wdzięczności pełne spójrzenie Stasia, rzucone na Pułkownikowę pomięszało ją; wzięła za kapelusz i zabiérała się do odjazdu. Postrzegłszy to Pułkownikowa pobiegła za nią.
— Jakto? zawołała — tak prędko! już chcecie odjeżdżać? Ale to niepodobna — Ale to się niegodzi —
— Tak już późno —
— Ale tak blisko, i xiężyc świéci i droga tak dobra —
— Musiemy powracać.