Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na spłacenie zaległości arędarzowi, na osyp pański. Chaty strojne były w dostatek jesienny. Na ich dachach żółte dynie dójrzewały na słońcu, niżéj w festonach wisiał nanizany na sznury tytuń; gdzieniegdzie snopki lnu, kłosy żółtéj wyglądały kukuruzy. Z ogrodów wykopywano kartofle, wycinano kapustę, wybiérano spóźnioną fasolę. Gorsi gospodarze w pół wysypany owies zwozili jeszcze z pola; lepsi wracali z pługami od ziembli. —
Ludzie i bydło weselsze było niż na wiosnę, bo nie głodne. O jak to smutno pomyśléć, że ludzie głodni być mogą i dla tego smutni! — Nawet wróble zbiérając po drodze rozsypane ziarna świérgotały weseléj, niż w piękne dni wiosenne; dni piękne, zachwycające, ale nie dla chłopka, co je przebywa o głodzie, nie dla wróbla, co się musi robaczkami karmić tylko. —
Staś jadąc spoglądał na wszystko, myślał o wszystkiém, o biédnym chłopku i o wróblu, i o sobie i o Hrabinie. Nagle, jeszcze nie doje-