Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W swoim interessie! zakrzyczał Regent — skoro ten interess jest w moim ręku, już do niego nie należy ukończenie!
— Jakto? jakto? zdumiony śmiejąc się zawołał August.
— Ja prowadzę process i ręczę za wygraną.
— Ale mój Regencie — zmiłujże się, kiedym ja kontent, kiedy mi tego dosyć — nie chciéj że mi przeszkadzać do ukończenia.
— Jak żyję nie widziałem, żeby kto tak dobrowolnie 80,000 złotych najmniéj, oknem wyrzucał.
— Ale mój Regencie —
— Ale mój Moci Dobrodzieju — to niepodobna.
— Kiedy ja tego żądam?
— Kiedy się WPan Dobrodziéj gubisz —
— Wyobraź sobie, żem to w karty przegrał, a jak tylko Choroszkiewicz mi zaproponuje 120,000, ja z góry mówię, że przystaję i przystanę.