Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

laidzie włożyć suknię mienioną i bransoletki nowe — Ale — no, no! poczekajmy.
— Mój siostrzeniec, przerwał August — chciał poznać okolice i celniéjsze domy odwiédzić, wczoraj byliśmy u Hrabiów dziś pośpieszyliśmy.
— Widocznie chce się żenić — pomyślał Marszałek, ale im się Hrabianka niepodobała i wiedzą że niéma posagu prócz ojcowskich długów i matczynych grzéchów; przyjechali zobaczyć Adelaidę —
— Bardzo jestem wdzięczen, rzekł głośno aha! bardzo jestem wdzięczen. Hrabia poczciwy nasz Hrabia, jak się tam ma. Co? zawsze tłusty? zawsze wesół?
— A! zawsze — odpowiedział August.
— A Hrabina zawsze smutna? Ale dajmy pokój obmowie. Czemuż bo niedają śniadania? Hej! zadzwonił znowu — Śniadanie, prędko śniadanie. A na ucho kozakowi szepnął. Włożyć nową liberją, tę z blachami słyszysz? —
— Pani się pyta o obiedzie?
— Powiedz pani, żeby był co się nazywa — co się nazywa! słyszysz —