Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pamiętaj! — szeptało dziewczę.
— Pamiętaj! — mówił rozpłomieniony Kunigas...
Zapomnieli się w tym uścisku, gdy tuż z po-za nich, głos syczący, opryskliwy, gniewny, odezwał się, jak piorun spadając na nich...
— Do mnie! do mnie! łapać!... Knechta sobie sprowadziła wstydliwa dzieweczka, co się tak boi we dworze rycerstwu posługiwać!... Chwytać go i na Zamek!...
Baniuta odepchnęła Kunigasa i pierzchnęła w ogród; Jerzy, czując już, że go za płaszcz chwytano, z całéj siły wyrwał się napadającym sługom, otrząsł od nich i, twarz osłaniając, popędził ku wrotom, u których furta szczęściem stała otworem. Za sobą słyszał ścigających, kobiety krzyczące w niebogłosy i pachołków; co raz to koniec poły ktoś chwytał... ale Jerzy silny był i zręczny... W ulicy zwrócił się nagle i, nim goniący mieli czas rozpędzeni zmienić kierunek pogoni, uszedł w stronę przeciwną, chroniąc się za załom ogrodzenia... Trzy uliczki wązkie rozchodziły się do zabudowań przedmiejskich, po-nad któremi świeżemi liśćmi okryte zwieszały się gałęzie czeremchy, dzikiego bzu, wiśni i brzóz. W pierwszą z nich puścił się Jerzy, rachując na to, że zniknie z oczu, nim się opatrzą, w którą uliczkę się puścił.
Pogoń czeladzi pani Gmundy nie ustawała, ale już Kunigas, płot przelazłszy, schronił się do ogrodu, przypadł i usłyszał, jak go pominęli ludzie, ze śmiechem i odgróżkami ścigający, jak złodzieja...
Dopiéro gdy ucichły krzyki, chłopak podniósł się z ziemi, obejrzał się bacznie, odartego płaszcza poprawił i, okrążając przedmieścia, po za niemi do Pynaufeldu pośpieszył.
Szedł, jak pół żywy z boleści i troski nad Baniutą i nad sobą. Co ją tam od pani Gmundy, co jego na Zamku spotkać miało, jeżeli kto poznał i wydał, jako zuchwałego napastnika?