Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kunigas 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VI.



Poczynała się wiosna, słońce dobrze przygrzewało. Na folwarku w Pynaufeldzie, po spoczynku zimowym, panował ruch i czynność nadzwyczajna. Stary Dietrich, który do pracowitego chłopa był podobniejszy, niż do rycerskich przodków, którymi się chlubił, w kożuszku krótkim, w butach po kolana, w czapce futrzanéj dla łyséj głowy, z przekleństwem w bezzębnych ustach, zwijał się z żywością nad wiek jego rozgorączkowaną, naganiając nie tylko parobków, ale i dwu synów, drabów dorosłych, silnych i nie mniéj od ojca zajadłych do gospodarstwa.
Wiosna postępowała nader szybko, nie można się było jéj dać wyprzedzić. Potrzeba było na gwałt siać, rolę poruszać, łąki opatrywać, szkody przez wody Nogatu poczynione naprawić, ogrodzenia zniszczone na nowo podnosić i wzmacniać.
Człek to był osobliwy, ten stary Dietrich von Pynau, który się tu ważył kędyś z nad Renu... straciwszy wprzódy ojcowiznę i nie mogąc już dla waśni a nieprzyjaciół na swych śmieciach wysiedzieć.
Naturę miał ognistą, niepomiarkowaną, zawsze zbytkującą we wszystkiém. Młodość spędził nader burzliwie: napadał po gościńcach, więził kupców, tłukł się ze wszystkimi sąsiadami, żonę wziął, z mieczem w ręku się o nią dobijając i z woza ją na gościńcu porwawszy. Dokazywał tak, że w końcu wszyscy się nań naposiedli; burg jego trzymano, jak w oblężeniu; wyskakiwał z niego, siekąc i łupiąc sąsiadów...
W końcu i jemu już samemu uprzykrzyło się to nędzne życie. Zubożał, postarzał; gdyby nie żona i synowie, najprędzéj-by był gdzie mnichem został. Gdy już nie wiedział co poczynać z sobą, zasłyszał o Zakonie, o podbitych ziemiach, które lennem dawano za małą opłatą i służbą; rozgorzała mu zawsze szalona pałka, zbył się za bezcen pozostałości i pociągnął do Prus.
Miał za sobą listy tych, co się warchoła z domu pozbyć chcieli. Przybysz z Niemiec Krzyżakom był pożądany: on jeden z pierwszych się zgłaszał, po-