Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 264.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dził. Szanowali go wszyscy, ale unikał każdy, gdyż nie pobłażał nikomu. Surowy zachowawca reguły zakonnéj, nie szemrał na nic, gdy go nie pytano; lecz wezwany, nikogo nie miał na względzie. Gdy głosy na pochód zbiérać zaczęto, przyszła koléj na Albrechta Hoyma, a W. Mistrz więcéj przez wzgląd na wiek, niż dla zbadania myśli jego, spytał:
— Cóż wy sądzicie, bracie Albrechcie?
— Co ja myślę? — niemal ironicznie, z głębokim smutkiem, głosem jeszcze silnym począł Hoym — chcecie wiedziéć całą myśl moją? Powiem ją. Jesteśmy pomiędzy swoimi. Zostaniemy pokonani, pobici, złamani, i nie Jagiełło ani Witold nas zwycięży, lecz własne winy nasze i grzechy. Mówimy o Zakonie? gdzie jest Zakon i reguła? Suknie z nich zostały tylko. Wszystko idzie samopas: nikt nie spełnia co wszyscy powinni. Gdzie są godziny nabożeństwa i gdzie posty, i wstrzemięźliwość i pokora? ja ich nie widzę. Czyni każdy co chce. Po zamkach dzieją się zgorszenia! Zakonnikami przestaliśmy być, a jako zbiérany z całego świata żołnierz, nie wieleśmy warci. Wiązała nas reguła święta, surowość obyczaju, karność Zakonu, pokora, posłuszeństwo i pogarda śmierci... gdzie one dziś?