Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 251.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żańcu się modlił. Popatrzył na jadących i obojętnie do wnętrza powrócił.
Nareszcie przeprowadzający sługa na namiot jeden wskazał i z konia zsiadł. Młodszemu rękę podać musiał, bo o swéj sile zmęczony zléźć nie mógł, a potém się zatoczył, na nogach ledwie się utrzymawszy.
Przed wskazanym namiotem wbita była chorągiew z kluczem, w polu czerwoném. Knechci pobudzeni już się snuli. Poczęto szeptać z nimi, a jeden uchyliwszy płotka, do namiotu się wśliznął.
Po chwili głowa szkaradna, trędowata, plamami okryta, wyjrzała i skryła się.
Przybyły podróżny oparłszy się o wbity pal dębowy, z oczyma zamkniętemi odpoczywać się zdawał. Nie trwało to długo, bo taż sama głowa, ale z nią i cała postać podskarbiego Merheima wychyliła się z namiotu.
Zdawał się zdumiony wielce wpatrywać w młodego przybysza, na którego twarzy malował się cichy smutek i srom.
— Ofka! — zawołał podskarbi — czy mam oczom mym wierzyć?
Pacholę palec położyło na ustach i śpiesznie weszło do namiotu za podskarbim.