Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 250.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wnet téż i do obozu dotarli, a choć zdala sennym się on wydawał, chyba nie oddawna zasnął. Przebywali właśnie tę część jego, w któréj Niemcy z Łużyc, Misnii i z Frankonii mieli swe stanowisko. Po niektórych namiotach, choć dzień szarzał, świeciło się jeszcze od nocy, bo żołnierze w nich w kości grali i pili. W jednym z większych, dla starszyzny przeznaczonym, płotek u wnijścia był podniesiony, na ziemi leżało kilku nierozdzianych rycerzy w kaftanach, którzy dopiéro pozasypiali. W głębi kufle gliniane i cynowe wypróżnione i konwie powywracane, świadczyły czém się zabawiano do rana. Chrapanie głośne dawało się słyszéć z pod namiotu, w którym już o mroku tylko nogi leżących i porozrzucane płaszcze i rozsypaną broń widać było.
Lampka dogorywała na stole okrytym kobiercem, z którego misek i resztek jadła nie miano zdjąć czasu. Sfora psów myśliwskich wałęsała się szukając kości, i gryząc się, a rozszczepić nie mogąc, o każdą znalezioną.
Młode chłopię zmarszczywszy brew spojrzało z konia na to pobojowisko nocne i westchnęło, a potém się całe wstrzęsło.
Jechali daléj ku innym namiotom. W jednym stał w habicie zakonnym staruszek mnich i na ró-