Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pawszy co się nad stawem pasły, nazad uszli w lasy, niosąc złą wieść o pojmaniu księdza, który sam sobie los swój był winien.
Tymczasem ze zdobyczą swą knechty do obozu zdążyli, dając z za rzeki znać o sobie, aby ich łucznicy nie powitali z za ostrokołów jak nieprzyjaciela. Poszły wpław konie, a ludzi na podaném czółnie wraz z księdzem przeprawiono. Najbliższym był namiot marszałka i do niego téż nagrody się spodziewając, przywiedli związanego księdza pachołkowie. Właśnie z namiotu wychodził podskarbi, gdy bystre jego oko w mroku jeńca spostrzegło. Zbliżył się, knechty ze śmiechem opowiadali, jak im wpadł w ręce. Poznał go natychmiast podskarbi.
— Nieszczęście was jakieś ściga, mój klecho — zawołał — jakimże sposobem mogliście znowu popaść w ręce nasze?
— Opowiem wam wszystko — rzekł ks. Jan — témbardziéj, że siostra moja pod opieką Zakonu zostaje, i że się to więcéj jéj niż mnie tyczy.
Merheim natychmiast księdzu ręce kazał rozwiązać i z sobą go poprowadził do namiotu. Tu staruszek usiąść już musiał, bo stać zmęczony nie mógł.
Wieść o jeńcu wnet wielu innych Krzyżaków napędziła do namiotu. Coraz to nowy zaglądał