Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż po pokoju, który oni złamią, gdy im będzie dogodniéj?
— A jednak, z krzyżem walczyć nie chcę — odezwał się król.
— I z krzyżem my się bić nie będziemy, ale z Niemcem, a to jest wróg przysięgły rodów słowiańskich, których ziemię zajął, wytępił z niéj ludzi i tępić ich nie przestanie, dopóki żyw.
Jagiełło ręką milczenie nakazał.
— Radźcież, waszmość, ilu was tu jest — rzekł — bo ja na moją głowę losu tych wojsk brać nie chcę. Radźcie i prowadźcie.
— Nie łatwo to — odparł Zyndram — ale porządku trzeba i surowości.
— Stoimy już niemal przed nieprzyjacielem — wtrącił Sędziwój.
— Czuć go, jeśli nie widać! — rzekł Witold. — Dotąd szliśmy własną ziemią i godziło się dać trochę swobody ludziom, teraz-by ona była zgubną.
— Nie ma ładu, gdzie nie ma głowy jednéj; dziesięć rozkazów, gdyby najlepsze były, zamęt sprawią: jednego trzeba, aby wiódł i rozkazywał. Temu ja władzę zdam chętnie.
Spojrzał na stojących, wszyscy téż po sobie patrzyli, ale każdy drugiego oczyma wskazywał.
— Zdaniem waszém, czyjéjże tu dłoni cugle