Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 173.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, słabszych za nimi. Rozdawano znaki, do których się kupić mieli i zdala widać było na tykach rozwijające się różnobarwne chorągwie, malowane w bramy, pogonie i słupy. Każdą z nich witał lud okrzykiem, który się po obozie rozlegał.
Jeszcze stali na pagórku, wpatrując się w ten widok, gdy już obiad się znać w namiocie Jagiełły skończył, i wszystko z niego ciągnęło na toż samo wzgórze. Chciał król, nie tając swéj potęgi, pokazać ją panom węgierskim. Główny wódz tych sił szedł w szarym swym płaszczu i kapeluszu ze słomy, wydając się pośród orszaku jednym z ostatnich; ale na twarz jego, gdy wstąpił na wzgórze i objął oczyma okolicę, wystąpił rumieniec i uśmiech.
Węgrowie oba i Szlązak w ponurém milczeniu stali.
Stał téż nieco opodal miecznik krakowski Zyndram Maszkowiec, herbu Słońce, jeden z najdzielniejszych rycerzy i dowódzców, który króla w dowództwie samego zastępywał. A gdy obejrzeli wkoło obozowisko, skinął nań Jagiełło, dając mu znak. Małego wzrostu, ale krzepki i wejrzenia bystrego człek, ledwie postrzegł rękę króla wzniesioną do góry, wnet z pagórka schodzić zaczął. Poniżéj stali z różnych chorągwi ludzie,