Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kobieca to mowa — wtrącił ksiądz Jan. — Powtarzacie co na rynku w Toruniu słyszeliście.
— W. Mistrz — dodała, jakby nie słysząc Noskowa — pała gniewem wielkim, o pokoju i słyszéć nie chce.
Jagiełło milczał. Ofka przypatrywała się, ksiądz po chwili dodał:
— Bóg wielki, Bogu ufać i serca nie trwożyć.
— Tak się czyni — dodał Jagiełło cicho.
— Ja do stóp W. Królewskiéj Mości schylam się — dodał ks. Jan — o pozwolenie wolnego przejazdu i schronienie siostrze mojéj.
— Pójdźcie do pisarzów, znacie ich, niech glejt wydadzą, niech jadą kędy chcą.
Skłoniła się Noskowa. Król popatrzywszy długo, dał im znak, by odeszły. Ofka obejrzała się raz jeszcze za siebie i pobiegła za matką.
— Dziewczyna osobliwa — szepnął Jagiełło — coś nieczystéj siły ma w oczach.
Ks. Aleksandra ramionami ruszyła.
— Dziecko to jest — zamknęła.
Konie królewskie już czekały, sam na sam pozostawszy z bratem, księżna go daléj jeszcze uprowadziła pod drzewa, gdzie ich nikt podsłuchać nie mógł.