Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 138.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wemi piekącą się zwierzynę i chowające niewiasty. Jagiełło jął stojącą księżnę wypytywać o rodzinę jéj liczną, każdego wymieniając po imieniu, śmiał się rad i czekał, aż mu co jeść podadzą. Wtém nagle oczy jego biegające niespokojnie, zatrzymały się i utkwiły w miejscu jedném, oderwać się od niego nie mogąc.
U wnijścia do namiotu stało dziewczę, strojne, piękne, uśmiechnięte, z kwiatkami powtykanemi we włosy, śmiało patrząc w oczy królowi, jakby się nic majestatu jego nie ulękło. Wielka piękność i świeżość téj twarzyczki nie samego tylko króla uderzyła: Ks. Witold, a daléj nieco stojący dwór, oczy w nią mieli wlepione. Było coś wyzywającego i niepokojącego w tém zjawisku leśném, które jakąś boginię puszcz litewskich przypominało.
Król zcicha szeptał: „Ragana!” i znowu rzucał słomki dokoła siebie, ale oczów oczarowanych oderwać od niéj nie mógł.
Ks. Witold wreszcie przystąpiwszy do księżnéj Aleksandry, spytał kogoby to z sobą przywiozła?
— Czarownicę jakąś macie, która ludzi oczyma pęta — rzekł śmiejąc się.
Księżna odwróciła się i postrzegła dziewczę.