Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby je upiec na noclegu. Łamanemi gałęźmi opędzano od much zmęczone rumaki.
Zdążano już ku granicom, gdy w pośród gościńca, gdzie się drogi krzyżowały, a za pogańskich czasów stały bożyszcza na słupach, na których miejscu późniéj powznoszono figury i krzyże, ujrzał Jagiełło podniósłszy oczy, widok szczególny, a że bojaźliwym był na białogłowskie czary, spotkania i wszelkie uroki, zrazu konia zatrzymał, zżymając się.
W dąbrowie u rozstaju widać było rozłożony dosyć szeroko obóz, zapalone ognie, rozstawione stoły, rozbity namiot, wyładowane wozy, około których zwijało się więcéj niewiast, niż mężczyzn. Na gałęziach kilku dębów rozpięta ogromna opona różnobarwna, osłaniała proste z opiłków zbite stoły i ławy na pieńkach wymoszczone. Niektóre z nich przysłaniały wschodnie kobierce.
Przodem przed tém gospodarstwem leśném, z chlebem i solą na pozłocistéj misie, stała kobieta średnich lat, słusznego wzrostu, silnéj budowy, poważnéj postawy, w ciemne szaty ubrana, z białą na głowie zasłoną.
Twarzy była już nie pięknéj i zmarszczkami wczesnemi zoranéj, ale ślady piękności i siły w niéj się zachowały. Uśmiechała się zdala do króla,