Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Noskową, a poszło aż do magistratu i prawa, musiał ją potém jak niepyszny przepraszać, bo go omal z miasta nie wyświecono.
Znano téż wdowę, że była bardzo majętną i na złocie siedziała, a co o jéj dostatkach opowiadano, wiarę niemal przechodziło. Nie było domu zamożniejszego i lepiéj nad ten urządzonego.
Choć sama pani Noskowa była jeszcze wcale piękną, a gdyby palcem tylko kiwnęła, swatałoby się do niéj ludzi bez miary, kupców, burmistrzów i ławników; niczém wszakże była jéj piękność przy córce, która dosyć naówczas pospolite, spieszczone imię Ofki nosiła. Podobna do pani matki jak dwie krople wody, przechodziła ją stokroć świeżością, urokiem i ptaszęcém weselem. Taż sama białość płci i rumieniec, ten sam nosek miała odrobinę zadarty, usteczka z korali i ząbki perłowe, ale jak laleczka z pudełka wyglądała wiosenno i jasno. Matka, choć wesołość lubiła, umiała powagę zachować; Ofka o tém nie myślała, żywą była, wietrzną, zepsutą pieszczotami i psotnicą ze zbytku.
Matka rady sobie z nią dać nie mogła, a że ją jednę miała i kochała mocno, nie bardzo znać karciła i dziewczę na urwisa wyrosło. Wszystkie plotki miejskie ona pierwsza wiedziała, znała wszystkich i znali ją wszyscy; nie wahała się