Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

was do wyznania prawdy — odezwał się stary z za stołu.
— Jużem ją rzekł — obojętnie wyjąknął ksiądz.
Była jeszcze chwilka oczekiwania, poczém wskazał ręką z za stołu ku pachołkom sędzia. Ruszyli się oni wszyscy z pośpiechem groźnym ku obwinionemu, który czekał na nich nieporuszony. Pochwyconego za ręce, z których kij upadł mu na podłogę, wleczono ku schodkom. Nie opierał się wcale, nie obejrzał ku sądowym i nie prosił o litość.
Ściągnięto go w dół i tu starszy począł z niego zdzierać suknię wierzchnią. Pod nią ukazała się na ciele włosiennica i pasek kolczasty, który go w pół obejmował, cisnąc i tak już wycieńczonego wiekiem i znużeniem. Na widok tych dobrowolnych narzędzi męczarni, pachołkowie zatrzymali się; sędziowie szeptać zaczęli: jakaś obawa ich ogarnęła. Podskarbi żywo coś w ucho mówił sędziemu. Wtém przeze drzwi wchodowe wpadł prędko w zakonnéj sukni chłopak, który wczoraj w szpitalu posługiwał podróżnemu. Cały zdawał się w ogniu i przejęty obawą; oczyma najprzód rzucił ku lewéj stronie, gdzie księdza rozbierano, a upewniony iż męka nie poczęła się jeszcze, rzucił się przed sędzią na kolana.