Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ksiądz, pielgrzym, Szlązak, do cudownego Malborgskiego obrazu: proszę o gościnę.
Szpitalnik jedną ręką potarł się po głowie.
— W sam czas, bo wieczerzę podadzą, prosimy. Nikomu w imię Maryi i Świętego Jana żądającemu, nie odmawia się odpoczynku.
Wtém spojrzał na posadzkę, na któréj stał gość. Miejsce to gdzie jego noga spoczęła, oznaczała plama ciemna, noga stała w kałużce krwi, która z niéj płynęła.
— A to co?—zawołał zdziwiony Szpitalnik.
— Przypadek! Niech będzie na chwałę Bożą, że cierpię i że mi dozwolił choć kropelkę krwi wylać.
— Cóż ci się, Ojcze, stało?—rzekł Szpitalnik, widocznie krwią zaniepokojony, a może więcéj plamą, na jasnéj posadzce.
— Moja wina.. pośpieszyłem się we wrota, gdy rycerze jechali.. Konie ich nawykły tratować nieprzyjaciół, więc się i swoim od nich dostać może.
— A idź-że, Ojcze, idź, niech ci w szpitalu najprzód nogę obejrzą i obwiążą.
Klasnął w dłonie, gruby pachół ociężale sunąc się, przybył.