Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 282.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

iż całą jéj twarz świeżą i różową okalał i końcami szerokiemi spadał na ramiona. Ciemna suknia obramowana szkarłatną wstęgą, w szerokich fałdach, układała się na kształtnéj jéj postaci. Dzień to był powszedni, i starościna żadnych, oprócz grubego, ślubnego pierścienia nie miała klejnotów. Dwie jéj córeczki, które się prawie jednolatkami wydawały, choć jedna od drugiéj o rok przeszło starszą była, Hela i Ofka, ubrane jednakowo, stały skromnie przy pani matce, podając jéj i odbierając od niéj bieliznę świeżą.
Obie miały główki jasnowłose, nie pokryte niczém, a splecione kosy obfite, zwieszały się ze wstążkami w nie wmieszanemi, na białe dziewczątek ramiona. Sukienki ich były ciaśniejsze, rękawy ich długie, część palców nawet okrywały.
Oprócz dwóch córek, dwóch synów jeszcze miał Starosta, ale ci już z bakałarzem do Krakowa byli wysłani. Nie spodziewano się ich nawet na święta tego roku, bo i drogi złe i nauka, w podróż się wybrać nie dozwalały.
Wzdychała za nimi jéjmość sama, tęsknił ojciec, ale człowiek był surowy i powinność zawsze nad pociechę przekładał. Pocieszano się tém, że oboje mieli, gdyby sanna stanęła, pojechać zobaczyć, jak téż tam to rosło i wyglądało.