Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skłonił się hrabia Kuno.
— Szczęścia wam życzę w małżeństwie nowém i bywaj mi pani zdrową — rzekł.
Chciała się żegnać czuléj gospodyni, ale na twarzy tak srodze zawiedzionego gniéw spostrzegłszy, zatrzymała się.
Dienheim drzwi za sobą zatrzasnął i poszedł nazad do gospody.
Tu wprost do stajni się udał i konie siodłać kazał. Do siodła przywiązany miecz opatrzył i popróbował go, ludzi zaczął pędzić, ażeby rychléj się do drogi gotowali i z miasta zaraz wyjechał.
Chociaż pani Pawłowa rozgniewaną była na córkę, zostało jéj przywiązanie do dziecięcia.
Wychodzący z gniewem widocznym Dienheim przestraszył ją. Posłała więc natychmiast po Pawełka, który w dolnéj izbie już przy korzeniami zaprawném winie siedział. A że mu się nie chciało go porzucać, bo grzane było i smakowało, wziął z sobą kubek na górę.
W progu przyjęła go jéjmość, załamując ręce.
— Nic dobrego nie wróżę — odezwała się — po tym człowieku. To mruk! napozór łagodny, ale milczący i mściwy. Gotów nie wiem co uczynić, bo się szalenie kochał w téj głupiéj dziewce. Trzeba go śledzić, co on myśli i co pocznie.