Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a ten rad nie rad, wstał i zakręciwszy się po izbie wyszedł.
— Gdzież córka wasza? — zapytał niecierpliwie Dienheim.
— Siadaj i słuchaj — poczęła wdowa — to niewdzięczne dziecko.
I poczęła popłakiwać, więcéj jednak dla przyzwoitości może, niż z wielkiego żalu.
— Trafił mi się ten człowiek stateczny — mówiła daléj — ale jak tylko okazał mi miłość swoją i zamiary, Ofka zakrzyknęła, że ojczyma nie ścierpi. Zaklęła się na wszystko święte. Bunt mi podniosła w domu. Stary Wolff wziął jéj stronę. Szczęściem, że to mężczyzna stateczny, bardzo stateczny i ma swoją wolę i nie dał mnie siéroty pokrzywdzić przez własne dziecko. Poszłam więc do ślubu, choć się rozbijała; ale nazajutrz...
Tu głosu zabrakło pani Pawłowéj.
— Nazajutrz, gdy się Paweł wniósł do kamienicy, Ofki już nie było.
— A cóż się stało? gdzie jest? — zawołał Dienheim.
Wdowa poczęła suknię na sobie poprawiać i oczy wywracać.
— Co ja łez wylałam, co łez wylałam — mówiła.