Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 266.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy, poszedł do komienicy. Stały drzwi otworem, na górze téż gdy zapukał, wnijść mu kazano. W znanéj izbie, znowu tak samo przybranéj jak była, siedziała Noskowa w krześle, ręce założywszy, a obok niéj młody jeszcze, zdrów i przystojny mężczyzna, z wąsem i brodą, pół-rycersko ubrany, tak, że poznać było trudno czy mieszczaninem był, czy żołnierzem. Postawa w jakiéj siedział oznajmywała, że tu był jak w domu; pochylony nieco ku wdowie, z nogą na nogę założoną, jedną ręką wąsa pokręcał, a drugą w bok się trzymał. Noskowa ku niemu słodkie oczy zwracała, gdy w progu Dienheim się ukazał. Zjawienie się jego widocznie ją zmieszało: poruszyła się nieco i ręce złożyła zdziwiona.
— Powracacie nam jakby z drugiego świata, grafie Dienheim — zawołała — świadczyli ludzie i wszyscyśmy już byli pewni, że pod Koronowem zabito was; znajdowali się nawet tacy, co ciało widzieli.
— A no, przecie żywy przed wami stoję — rzekł Dienheim.
— Podziękujcie Bogu, bo tam, słyszę, wojsko Jagiełły nabiło wiele rycerstwa naszego.
— Byłem świadkiem tego rycerskiego dzieła — wzdychając i oglądając się dodał Dienheim.