Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krzyżacy o kilkoro stai, nie widząc i nie słysząc nikogo, a mając wiadomość o słabéj załodze w Koronowie, pozsiadali byli z koni i rozpatrywali się właśnie, gdy im tuż zbroje błysły i czerwone kopie na oczach stanęły.
Tak byli nie gotowi do boju, iż dopiéro po konie puszczone zaczęli biedz, otrąbiać się i dosiadać.
A że Niedźwiedź po rycersku czas im dawał i nie śpieszył z napaścią, pókiby w szeregi się nie zebrali, mieli go dosyć, by koni dosiąść i puścić się cwałem nazad.
Walki snać tak niespodzianie przyjąć nie mogli, a i miejsce do niéj było dla nich niedogodne.
Puścił się tedy Niedźwiedź i łucznicy królewscy w pogoń. Chorągiew szła w porządku za nimi. Strzały leciały gęsto i trafiały wielu, ludzie i konie padali. Na łuczników coraz to się w pędzie odwracali Krzyżacy, a ci cofali się ku swéj chorągwi; lecz ledwie nazad poczęli umykać, znowu im na karkach siedzieli.
Miała czas i reszta rycerstwa nadążyć, bo ten harc godzinę niemal trwał.
Czuli wszyscy, że to dopiéro przekąska, a sama uczta przyjść musi, gdy się ku sobie zwrócą.