Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 240.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzeście powiedzieli, mój Ojcze, jesteśmy siostry Zakonu, matka i ja, i chlubimy się tém i będziemy niemi, i zostaniemy do ostatniéj życia godziny.
— Bóg z wami! — spokojnie odezwał się kapłan i kij poruszywszy, głowę skłonił, ku drzwiom się zwracając.
Matka i córka nieporuszone stały w miejscu. Zuchwalstwo Ofki ośmieliło Noskowę, ale ją wstyd ogarnął jakiś, gdy brata ujrzała już biorącego za klamkę. Szybko chwyciła za worek wiszący u pasa, dobyła z niego kilka sztuk złota, które ze zwyczaju nosiła i pobiegła za księdzem.
— Nie idźcie odemnie z gniewem — rzekła doganiając go — proszę was.
— Nie z gniewem idę, ale ze smutkiem — szepnął ks. Jan — prawdę-m rzekł, obowiązek spełniłem, wszystko skończone.
Noskowa chciała mu w rękę wcisnąć jałmużnę: ks. Jan z lekka ją odtrącił.
— Nie potrzebne mi złoto wasze — rzekł — a lękałbym się go nieść, aby mnie dlań w drodze gdzie rabusie nie napadli. Jestem sługa Chrystusów. Gdziekolwiek krzyż i kościół po drodze, a dla ubogich szpital, idę siąść do stołu z ubogiemi. Strawy mi nie odmówi nikt, suknia dotrwa do do-