Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 222.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To najbogatsza dziedziczka w mieście — dodał Kuno, lękając się, aby Jaśko nie wziął ją za płochą zalotnicę.
— Témci lepiéj, będzie miała nas czém ugościć.
Noskowa wchodziła we drzwi z drugą jéjmością, gdy się właśnie u schodów spierali. Spojrzała na urodziwego, choć nie młodego rycerza i uśmiechnęła mu się. Po rysach poznał w niéj Jaśko matkę. Ona sądziła, że Kuno go prowadził.
— Chodźcie, radzi wam będziemy — rzekła. — Wszyscy w Toruniu dziś gości mają, tylkom ja wdowa nieszczęśliwa skazana na to, by jeść samotnie.
— Pan starosta królewski z Radzynia, Jaśko Sokoł — odezwał się Kuno — a mój dobry i łaskawy opiekun czasu pobytu w obozie.
Weszli tedy na górę, kędy ich Ofka czekała z jakąś niecierpliwością w progu. Teraz z bladéj, twarz jéj stała się rumianą; oddech był przyśpieszony: szatański uśmieszek błąkał się po ustach. W białéj rączce trzymała balsamkę złotą, zawieszoną na łańcuchu.
Sokoł nie wiedział już miedzy dwiema: powabną matką a uroczą córką, na którą patrzéć