Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nieszczęście wielkie! — zawołał — i pocóż to na nasz dom spada!? Pan kasztelan umarł nagle, wołając ciągle, że został otruty. Wczoraj tu był na biesiadzie, o Boże mój! taka plama na nas! na dom ten!
— Szczęściem — odezwała się Ofka — nie on przecież sam u nas biesiadował, byli z nim drudzy a żyją.
Ksiądz załamał ręce w milczeniu. Werder stał osłupiały, Noskowa drżała, jedna Ofka odzyskawszy już przytomność, z twarzą zaognioną zdawała się raczéj rada temu, co się stało, niż strapiona.
— Wysłano już do króla — zawołał ks. Jan — na zamku popłoch niewypowiedziany. Jedni się odgrażają, trwożą drudzy: cóż my poczniemy?
— Nikt nie będzie śmiał na nas rzec słowa! — odezwała się Ofka — byleśmy my sami, trwożąc się do zbytku, nie dali im powodu.
Codzień umiérają ludzie, a przy biesiadzie śmierć za ławami chodzi.
I głową potrzęsła obojętnie.

∗             ∗

Szumiący gaj osłaniał nad brzegiem rzeki rozłożone naprędce obozowisko. Z wetkniętych u na-